Jestem Anita B. Urodziłam się 23
listopada 2010, kiedy to przeprowadziłam się do Warszawy. Zanim urodziłam się,
mieszkałam w mieście o którym wszyscy mówią „Jak mogłaś się stamtąd wyprowadzić
do tej Warszaffki?!” A, no mogłam. Pisząc „chciałam” trochę bym skłamała,
bowiem w dniu w którym pojawiłam się w centralnej części Polski wcale nie
chciałam tam być. Minął tydzień, i już chciałam. Minęło pięć miesięcy, i
chciałam już na zawsze. W listopadzie obchodzę czwarte urodziny.
Pisząc te słowa nie mam jeszcze matury,
a jestem już duża. W tym roku otrzymałam status absolwentki najlepszej szkoły
na świecie. Trochę jeszcze nie dociera do mnie, że nigdy już nie będę już
wychowanką tamtych wawerskich murów. Przez niemalże 2 lata to miejsce było moim
domem. Teraz jest nim dwudziestotrzymetrowa kawalerka po drugiej stronie Wisły.
Jestem
totalnym anty-talenciem muzycznym, a sport uprawiam tylko wtedy, gdy znów
usiłuję schudnąć, dzięki czemu uplasowałam się na ostatniej pozycji
wartościowości wśród licznego rodzeństwa (przyrodniego). Ale kocham pisać, a
bez pisania nie wyobrażam sobie życia. Piszę od kiedy pamiętam. Jako dziecko
próbowałam pisać opowiadania, niezgrabnie układałam słowa w zdania. Dziś piszę
często, niestety zazwyczaj dość osobiste rzeczy. Blog ten powstał za namowami i
sugestiami znajomych lubiących i czytających moje posty na facebooku. Na moim
profilu staram się opisywać codzienne sytuacje, otaczającą mnie rzeczywistość i
moje przemyślenia, w sposób przyciągający uwagę, zabawny. Ilość „lajków” i
postów daje mi do zrozumienia, że mi się to udaje. Blog powstał z potrzeby
bycia czytaną przez większą ilość czytelników. Do moich facebookowych
czytelników- nie wszystko tu będzie wesołe, czasem wręcz przeciwnie, często
ciężkie, ubrane w metafory.
Po za
pisaniem mam parę innych zainteresowań. Przede wszystkim jest to miasto
Warszawa, głównie jego topografia, podział administracyjny, i ulice. Swego
czasu, będąc jeszcze (nie)beztroską licealistką robiłam zdjęcia tabliczek z
nazwami ulic i dzielnic. Dziś, pracując, nie mam już na to czasu, jednak staram
się regularnie poznawać położenie nowych ulic, jechać w nieznaną część miasta,
czy uważnie obserwować przez okno nową trasę autobusu. Bo ja miasta uczę się na
pamięć. Kolekcjonuję rzeczy związane z miastem- książki, artykuły, informatory
dzielnic, i gadżety takie jak długopisy, przypinki czy smycze do kluczy. Przy
tych do mojej kawalerki mam smycz z nazwą dzielnicy.
Interesują
mnie również subkultury, głównie gotycka. Lubię wyróżniać się z tłumu, a
potrzeba ta pochodzi po części z gustu, a po części prawdopodobnie z nie
akceptacji siebie oraz innych głębszych problemów. Większość ludzi, gdy patrzy
na moje ulubione buty mówi „Matko Bosko, nie noś tego!”, dziwią się że w lipcu
nie noszę sandałków, lub 95% moich ubrań jest w kolorze czarnym (a mam ich
około 170). Lubię koronki, biżuterię z krzyżami i ćwiek, piercing i tatuaże- a
ku memu niezadowoleniu nie mogę nosić tych elementów w pracy. Pracuję w dużej
firmie znanej w całej Polsce, ubrana w uniform z logo firmy. Jestem charakterystyczna.
W pracy z powodu tego właśnie logo na białej koszuli, po za godzinami pracy z
powodu krzyżów i makijażu. Niestety nie wyglądam jeszcze tak, jakbym chciała.
Do pracy robię lekki makijaż, zakładam kolczyki z kwiatkami, wkładam baleriny i
wyjmuję kolczyk z twarzy. Marzy mi się pracować wyglądając tak, jak chcę. Bo w
tej pracy czuję się przebrana, a nie ubrana.
Kocham też teatr. Jako nastolatka przez cztery lata w teatrze spędzałam każdy weekend, chodząc na zajęcia aktorskie. Dziś chyba bałabym się zostać aktorką, ale nadal kocham to magiczne miejsce. Niestety doskwiera mi brak funduszy, także Warszawskich teatrów nie znam. Ubolewam nad tym okrutnie, także mogłabym nawet sprzątać w teatrze, byleby znowu poczuć jego magię. A uwierzcie mi- czuć ją tam w każdym zakamarku!
Kocham też teatr. Jako nastolatka przez cztery lata w teatrze spędzałam każdy weekend, chodząc na zajęcia aktorskie. Dziś chyba bałabym się zostać aktorką, ale nadal kocham to magiczne miejsce. Niestety doskwiera mi brak funduszy, także Warszawskich teatrów nie znam. Ubolewam nad tym okrutnie, także mogłabym nawet sprzątać w teatrze, byleby znowu poczuć jego magię. A uwierzcie mi- czuć ją tam w każdym zakamarku!
Zapraszam do częstego zaglądania!
Dobre, dobre. Poczekamy co dalej.
OdpowiedzUsuńjuż jestem fanką, będę tu zaglądać regularnie :-0
OdpowiedzUsuńI ja! Też jestem fanką B-)
OdpowiedzUsuńGratulacje za odwagę :)
OdpowiedzUsuń