poniedziałek, 15 grudnia 2014

Kolejne wiersze.

"Oszczędzam"

Oszczędzam wodę
Prąd, energię
Matkę Ziemię
Nie oszczędzam- tylko siebie.


"Kup mi tatę"

Kup mi tatę
Takiego co by mi
Misie kupował i bym je przytulała
Na wypadek gdybym się bała

Kup mi tatę
Co by w dzieciństwie
Latawce puszczał
I śmiał się wraz ze mną

Kup mi tatę
Co byłby dumny
Z każdego wiersza napisanego
Z każdej zagranej roli

Kup mi tatę
Co by miał szerokie ramiona
Bym mogła się w nich skryć
Bezbronna

Kup mi tatę
Co by mu lekarz powiedział
Że ma alergię na alkohol
Na całe życie

Kup mi tatę
Co by miał pracę
Z której by wracał o 16
Po niej szedł ze mną na spacer

Kup mi tatę
Co by wiedział
W której klasie jestem
I jak mam na drugie imię

Kup mi tatę
Co by nie zapomniał
Zadzwonić wieczorem
I kupić prezentu na urodziny

Kup mi tatę
Co by go interesowało
Jak minął dzień
I co jadłam na obiad

Kup mi tatę
Co by mnie kochał
Jakbym była chłopcem
Mimo że mam inną płeć

Kup mi tatę
Co by po prostu BYŁ.

wtorek, 9 grudnia 2014

Dwa rodzaje głodu.

Anoreksja jest czysta. Jest chuda i koścista. Ma bladą skórę nóg, i rąk. Bladą skórę, pod którą odznaczają się kości i żyłki. Ma twarz z widocznymi kośćmi policzkowymi, wklęsły brzuch, i małe piersi. A pod tymi piersiami anoreksja liczy sobie żebra, sprawdza czy są wszystkie. Jak się pomyli zaczyna od początku.

R a z
D w a
T r z y
C z t e r y
P i ę ć
S z e ś ć
S i e d e m
O s i e m
D z i e w i ę ć
D z i e s i ę ć j e d e n a ś c i e d w a n a ś c i e

Są wszystkie. I wszystkie wystające. Kolce biodrowe. Opina się na nich cieniutki pasek stringów. I, gdy leży na czymś twardym, nieprzyjemnie wbijają się w podłogę. Wtedy ich nie lubi. Ale za to kiedy leży na plecach, dotyka ich, ciesząc się tym dotykiem, jakby zaraz miały zniknąć pod warstwą tłuszczu niewiadomo skąd. Więc je dotyka, co by nie pouciekały.
Anoreksja pachnie perfekcją i wanilią. Lubi nosić wysokie obcasy i obcisłe legginsy. I topy na ramiączkach. Ale bez dużych dekoltów, bo w nich widać dziurę między małymi piersiami. Ale zazwyczaj ubiera się grubiej niż inni. W zimę nie wychodzi z domu, jeżeli naprawdę nie musi. Anoreksja ciągle marznie, i trzęsie się z tego zimna nawet w nocy. Siada koło kaloryfera i parzy sobie dłonie. Nie umyślnie, po prostu tylko wtedy jest ciepło. Na śniadanie je wodę z cytryną, na obiad jabłko a na kolacje powietrze. Czasem pije herbatę, ale głównie czarną kawę i wodę. Czasem ćwiczy, ale zazwyczaj nie ma siły. Wysiłkiem ostatecznym okazuje się wejście po schodach na trzecie piętro i dobiegnięcie na autobus. Ma wtedy wrażenie, jakby jej łydki miały pęknąć pod ciężarem całej reszty ciała. W głowie słyszy trzask.

Bulimia śmierdzi. Jest gruba, i ma cellulit nawet na brzuchu i pupie. Bulimia czasem cuchnie jak stary kebab spod dworca. Ale zawsze śmierdzi wymiocinami. Dlatego nikt nie lubi siedzieć koło niej a autobusie. Bulimia ma czerwony nos i brzydkie palce od kwasów żołądkowych. I piecze ją niemiłosiernie gardło! Nawet herbata nie pomaga. Na to pieczenie nie pomaga nic.
Bulimia ma brzuch jak w szóstym miesiącu ciąży i biodra jak Kim Kardashian. Łydki wielkości ud przeciętnej grubaski. A Ona nie jest przeciętną grubaską. Jest ponadprzeciętną, supergrubaską. Kiedy nosi spodnie, bluzki, cokolwiek, tłuszcz się wylewa nawet kiedy próbuje go ukryć. Dlatego nosi luźne ubrania, i wygląda jak baba z targu. Nie maluje się, bo i po co, skoro jest gruba. I tak ładna nie będzie, to chociaż nie będzie oszukiwać siebie i innych. Bulimia na śniadanie nie je nic, na obiad je tłustości całego świata „bo była głodna”, potem karmi tym śmierdzący równie jak ona kibel. Potem znów może jeść, no bo głód ssie w żołądku. Więc je. Kanapki z wędliną. Kostkę sera. Chrupki orzechowe. Amerykańskie ciastka. Pizzę z nocnej dostawy. Albo mrożoną. I popija colą. A potem? Potem znów cuchnie.
Pod bulimią w nocy załamuje się łóżko, i często mało brakuje aby przeleciała przez podłogę do sąsiadów. Przebiera się w piżamę z zamkniętymi oczami, i nigdy nie chodzi w samej bieliźnie, nawet po łazience. Nie dotyka swojego ciała w ogóle. Bo kiedy to robi jej brzuch staje się smażonym kartoflem, łydki kiełbasą a pupa drożdżowymi bułkami. Poci się lukrem. Jest wielkim ciastkiem, którego nikt nie chce jeść. Bo cuchnie.

wtorek, 2 grudnia 2014

Pierwsze na blogu wiersze.

„Róż”

Siedzę i maluję
Paznokcie na różowo
Jestem zupełnie inną
Odmienioną osobą

Róż na mych dłoniach
Pięknie się błyszczy
Jestem tak szczęśliwa
Niech widzą to wszyscy

W życiu tak szczęśliwa
Nigdy nie byłam
Proszę Cię Boże
Niech trwa ta chwila

W miejscu nie usiedzę
Z emocji mnie nosi
I pytanie mam jedno
Czy o miłość się prosi?



"Wzorki"

Jestem pokryta
Paskami i cętkami
Jak zwierzę w zoo
Ja też za kratkami

Historia życia
Wypisana na rękach
Jedno słowo w głowie
Męka